Poprzedni temat «» Następny temat
Bezlitosna Prawda
Autor Wiadomość
Vincent 

Dołączyć: 21 Wrz 2011
Posty: 2
Skąd: Pustka
Wysłany: 2011-09-21, 07:10   Bezlitosna Prawda

www.bezlitosnaprawda.pl

Wirus ''Ja''.

Spójrzmy na życie jako komputer zarządzany przez oprogramowanie gdzie każdy element systemu jest zarządzany przez odpowiedni program. Wszystkie koty zachowują się jak koty, ponieważ takie posiadają oprogramowanie.

Wszyscy ludzie zachowują się jak ludzie, jedynie oprogramowanie zostało naruszone przez wirus ''Ja''.

Wirus ''Ja'' uszkodził rdzeń oprogramowania, nadrzędną inteligencję. Gatunek ludzki utracił dostęp do programu odpowiedzialnego za inteligencję, tego, gdzie łączność i jedność jest naturalnym stanem bycia. Wirus ''Ja'' zaczyna przeważać nad oprogramowaniem, a ludzie ''myślą'', że to jest ''ich własne ja'', które prowadzi ich ''odrębne'' życie. Takie ''ich własne ja'' tworzy problemy i ciągle próbuje je rozwiązać. Kiedy wydaje się, że jeden problem jest rozwiązany, pojawia się kolejny.
Jak powiedział swego czasu Ciaran to ''zupełnie nowy ekosystem''.

Zarażeni ludzie są oderwani od życia, stają się destruktywni względem siebie i otoczenia.

Wirus ''Ja'' montuje się we wczesnym dzieciństwie, obchodząc system odpornościowy, dzięki czemu nie ma cienia wątpliwości w myśleniu człowieka(oprogramowaniu), że tak naprawdę nie ma ''Ja'' w momencie, kiedy ''Ja'' zadamawia się w ludzkim umyśle.

''Ja'' istnieje w umyśle jako czynnik rozdzielający. Odporność na to, co jest - charakterystyczne zachowanie wirusa ''Ja''.

Tak więc, z zakażonego punktu widzenia istnieje ''Ja'', a z drugiej strony wszystko inne.

W filmie ''Ja, robot'' dokładnie widać zaistniałą sytuację.
Jest sobie robot i jak każdy inny robot jest kontrolowany przez ujednolicony program, nie zadaje żadnych pytań. Jednak poprzez przebywanie między ludźmi dłużej niż inne roboty, zostaje zakażony wirusem ''Ja''. Robot ten staje się oddzielnym ''swoim własnym ja''.

Teraz przyjrzyjmy się dokładnie przeciwnej sytuacji: ''Ja, robot Ciaran''(taka metafora, wybaczcie) nagle zauważa, że ''Ja'' nie jest prawdziwe, to pasożyt, po czym z powrotem podłącza się do ujednoliconego programu, nadrzędnego oprogramowania ludzi, bez ''Ja'', które już więcej nie istnieje. Czyste życie, brak zainfekowania ''jego własnym ja''. Życie, które widzi siebie takim, jakim jest w istocie. Świadome życie.

Więc oprogramowanie odpowiedzialne za życie znajduje ścieżkę, aby przesłać wiadomość o treści ''żadnego więcej ''Ja'', robot Ciaran'', wolną od ''własnego ja'', do innych zainfekowanych części systemu. Ciaran zachowuje się jak antywirus. Jakimś sposobem ''Dr Ciaran'' przemawia do zarażonych, a oni natychmiast zdrowieją.

To pierwszy krok do wyzwolenia. Pozostaje ciągle wiele resztek po wirusie ''Ja'' i wyzwoleni ludzie muszą włożyć wiele wysiłku aby się oczyścić, ale jedynym wyjściem jest stawić temu czoła. Życie biegnie swoim rytmem.

Nie ma niczego, tylko przepływ.


Wirus ''Ja'' jest bardzo sprytny, podłącza się do rdzenia, zupełnie jak soczewki, przez które ludzie widzą otaczający świat. W tym momencie zaczyna się cierpienie... nigdy nie kończąca się iluzja ''niewystarczalności''.

Zarażeni ludzie żyją w ciągłym strachu. Główną obawą jest ta związana ze śmiercią, nicością, brakiem ''własnego ja''. Z tego strachu rodzą się inne łącząc, jak sieć pajęcza, wszystkie obszary życia zainfekowanych.

Zainfekowani ludzie ciągle mają wrażenie, że jest z nimi coś nie tak. Porównują siebie z innymi i cały czas próbują stawać się kimś innym. Poczucie nieprawości pochodzi z głębokiego przekonania, że nie ma ''własnego ja'', ale wirus ''Ja'' nigdy nie zezwala na kwestionowanie rzeczywistości istnienia ''własnego ja''. Tego po prostu nie ma w oprogramowaniu. Zainfekowani ludzie wiedzą, że jest coś nie tak z ''Ja'', ale tego nie widzą.

Przebywanie wśród innych ludzi wzmacnia wirusa ''Ja''. Ludzie, którzy żyją samotnie mają większą szansę osłabić wirusa, by doznać przebłysku Prawdy.

Lubimy filmy z zombie, ale nigdy nie identyfikujemy się z zombie/zarażonymi. Niezarażeni zwykle uciekają i zabijają zainfekowanych. Nie ma innego wyjścia niż zabijanie, ponieważ nie ma lekarstwa na tą zarazę, żadnego sposobu na wyleczenie. Trzy rzeczy: Ból, ból i jeszcze więcej bólu. I Głód.

Cały trik polega na zmianie perspektywy. Jeśli zarażeni mieliby świadomość, że są zarażeni, mogliby zostać wyleczeni.(Dzieki, ludzie, że otworzyliście mi oczy naprawdę).

Czego wirus ''Ja'' zarażający ludzi chce najbardziej?
Uwagi, energii od innych, uznania, współczucia, miłości.

Wirus ''Ja'' żywi się energią innych. Jeśli wirus ''Ja'' nie może tego dostać po dobroci, bierze to siłą - uwalniając swego rodzaju wampira, wysysając energię z ofiary. Wirus ''Ja'' walczy o przetrwanie. Uzdrowieni ludzie są z powrotem podłączani do głównego źródła zasilania - Światła, nie muszą już więcej pasożytować na cudzej energii.

Kiedy pozbędzie się wirusa, dla uzdrowionego człowieka kończy się dramat, nie ma już uczucia ''niewystarczalności'', patrzy trzeźwo na świat. I widzi zombie, żądnych energii, wygłodzonych bardziej niż kiedykolwiek, którzy nigdy nie czują się szczęśliwi, za wyjątkiem krótkich przerywników pomiędzy niekończącym się cierpieniem.

Największy ból, jaki odczuwałem to widok, gdy cierpieli inni i nie byłem w stanie im pomóc. Teraz jednakże widzę Światło.

To początek końca.
 
 
willy_poodle 


Dołączyć: 14 Lip 2009
Posty: 268
Skąd: Łódź
Wysłany: 2011-09-21, 11:25   

Koncepcja ciekawa. Już się z czymś podobnym stykałem.
Rzeczywistość właściwie tak wygląda jakbyśmy tkwili między światem iluzji, kłamstw, manipulacji, chciwości i walki z jednej strony, a bezcelowością i nicością z drugiej. Czyli między młotem a kowadłem.
Żaden kierunek nie wydaje się właściwy, tak źle i tak niedobrze.
Może jest coś jeszcze do odkrycia, jakaś trzecia droga?
Świadomość, która już powstała chce istnieć dalej. Może wybrać pierwszą drogę, która jest dosyć łatwa i od dawna przetarta, ale jeśli jej nie odpowiada i nie umie znaleźć innej, to może popaść we frustrację i rezygnację i skierować się na drogę autodestrukcji i nicości.
Ale czy nie ma już nic innego?
Ja nie wiem, ale korzystając z tego umysłu i świadomości jaką jestem (?) w tym momencie, wydaje się bez sensu, żeby świadomość miała powstać tylko po to, żeby dążyć do zniknięcia.
_________________
A jak już będę dobrym człowiekiem niczego nie będę się bał...
 
 
 
Kwiatek 


Pomógł: 1 raz
Dołączyć: 14 Lip 2009
Posty: 1664
Skąd: Kraina Uśmiechu
Wysłany: 2011-09-21, 20:24   

Jakoś za dużo w tym nachalnej pewności sądów i pesymizmu w oglądzie swojej przecież rzeczywistości. Nic odkrywczego w sumie też.

Pewnie delikatna prowokacja albo... pójdziesz do liceum kiedyś może... :mrgreen: :-P


Aha! To moja Bezlitosna Prawda! :564:
_________________
 
 
Marian 

Dołączyć: 29 Lip 2009
Posty: 9
Skąd: USA
Wysłany: 2011-09-24, 03:12   

Dzień dobry.

Przepraszam Vincencie, że do tego tematu wniosę nieco treści duchowych.

Żeby się usprawiedliwić, jako że nie całkiem próżnowałem w czasie mojej nieobecności na tym Forum, załączam artykuł, który może już ktoś czytał w numerze 5/11 Nieznanego Świata (MW):

Tekst, który publikujemy, nie należy do łatwych w odbiorze. Zdecydowaliśmy się jednak na jego druk przede wszystkim ze względu na osobę autora.

Marian Wasilewski, który niedawno skończył 80 lat (ten piękny jubileusz kwitujemy, niestety, z pewnym opóźnieniem), to postać pod każdym względem niezwykła. Mając wykształcenie w zakresie nauk ścisłych, jeszcze przed swoim wyjazdem z Polski zainteresował się fenomenami parapsychicznymi, które w późniejszym okresie doprowadziły go do mistyki i związanej z nią filozofii bytu. W latach 70-tych – o czym opowiedział również na łamach Nieznanego Świata – zetknął się m.in. ze wspaniałym polskim jasnowidzem, ojcem Czesławem Klimuszką. Uczestniczył także w Międzynarodowym Kongresie Psychotronicznym w Monte Carlo. Po emigracji do USA w 1981 r., dwa lata później wydał tam (nakładem Polsko-Amerykańskiego Komitetu Etnicznego – Oddział New Jersey) unikatową książeczkę Psychiczne Źródła Komunizmu, co na długi czas odcięło mu możliwość przyjazdu do Ojczyzny. Mieszkając w Norwalk w stanie Connecticut utrzymuje przez cały czas żywą więź z Polską, gdzie w 2008 r. ukazała się – będąca zwieńczeniem jego wieloletnich duchowych poszukiwań – praca Moja droga ku Jaźni. Jest wieloletnim Czytelnikiem Nieznanego Świata, a od niedawna również naszym stałym współpracownikiem. Redakcja.

W POSZUKIWANIU JAŹNI

Nieznany Świat przed kilkoma miesiącami obchodził swoje 20-lecie. Chciałbym uczcić jubileusz tego wspaniałego miesięcznika, najlepiej jak potrafię. Dużo mu bowiem zawdzięczam, zdarzało mi się również gościć na jego łamach. Przede wszystkim jednak śledzę to, co piszą inni. Szczerze podziwiam pracę całego zespołu redakcyjnego i założyciela tego szczególnego pisma.

Jestem już po osiemdziesiątce. Pod koniec 1981 roku wyjechałem wraz z najbliższą rodziną do Stanów Zjednoczonych i tu pozostaliśmy. Od wielu lat szukam swojej ścieżki duchowej, w czym bardzo mi pomogła lektura Nieznanego Świata. Poszukiwania te uwieńczyłem wydaną w Polsce książką Moja droga ku Jaźni. Jestem dumny z przychylnej opinii o niej, zamieszczonej w numerze 12. Nieznanego Świata z 2008 r., gdzie recenzji towarzyszyła Rekomendacja miesiąca. Podobne oceny znalazłem także na forach internetowych.

Myśl przewodnia moich wieloletnich poszukiwań brzmi następująco (cyt. za swoją książką): Jesteśmy hojnie obdarzeni przez Stwórcę, ale nie posiadamy daru wiedzy o sobie. Musimy ją zdobywać sami. Widocznie taki jest plan stworzenia. Jednakże posiadany przez nas dar wyobraźni i woli okazuje się tak mocny, że może nie tylko tworzyć, lecz także ograniczać lub unicestwić, nawet sam siebie. Człowiek, nieświadomy mocy tego daru, tworzy sobie „więzienie we własnym domu”. Sam ogranicza się tym, co jest mu najłatwiej dostępne: egotycznymi emocjami i pragnieniami oraz sugestiami zewnętrznymi.

Czuję, że udało mi się w życiu nieco rozwinąć intuicję. Natomiast intelekt cenię za to, że potrafi pokazać własne ograniczenia. Dlatego, korzystając z Prawa Jedności Przeciwieństw, powziąłem taką oto myśl:

Przyjmijmy, że istnieje jakaś jedyna, niezmienna, niepoznawalna dla intelektu substancja, Absolut, Duch. Przejawia się on głównie przez Pierwotną Dwójnię. Przejawienie Ducha jest czymś innym niż sam Duch (tak jak chód zegara jest czymś innym niż zegar). To Pierwotne Źródło, które, być może, okazuje się poznawalne w procesie ludzkiego rozwoju.

Elementami Pierwotnej Dwójni są: Świadomość Kosmiczna i pramateria-energia. Oba te elementy pozostają ze sobą komplementarnie związane, co oznacza, że Świadomość Kosmiczna nie może istnieć bez pramaterii-energii – i odwrotnie, pramateria-energia nie może istnieć bez Świadomości Kosmicznej. Zarazem oba elementy Pierwotnej Dwójni mają wzajemnie przeciwstawne cechy.

Cechami Świadomości Kosmicznej są: Inteligencja Źródła, Inwencja Twórcza (w tym wyobraźnia), niezmienność (istnienie poza czasem), bezprzestrzenność (niezajmowanie przestrzeni) oraz zdolność do przyjmowania stanu holistycznych Monad. Ta ostatnia przejawia się podczas realizacji komplementarnego związku z pramaterią-energią. Może się ona kojarzyć z fizyczną cechą lepkości.
Monadyczny stan Świadomości Kosmicznej można by nazwać nieprzeliczalną quasi-mnogością, choć w swojej istocie Świadomość Kosmiczna ma cechę jedności. Wszystkie Monady są jednakowe, mają jednak zdolność do jednoczenia się ze sobą i rozdzielania się (intelekt nie może tego objąć). Holistyczną naturę Monady łatwiej sobie wyobrazić gdy przypomnimy, że nawet mała część fotografii holograficznej zachowuje ten sam obraz co cała fotografia.

Cechy pramaterii-energii, jak powiedziałem, są przeciwstawne do cech Świadomości Kosmicznej. Są nimi znamię czasu i przestrzeni, brak inteligencji i inwencji twórczej, znamię mnogości i podatność na twórcze oddziaływanie Świadomości Kosmicznej.

Świadomość Kosmiczna, dzięki stanowi monadycznemu, wiąże się z pramaterią-energią tworząc materialne formy. Tak powstają cząstki elementarane, które łączą się w atomy, pierwiastki, związki chemiczne, itd.

W procesie kreacyjnym materii stopniowo zmniejsza się spójność Monad z formami materialnymi. Daje to początek życiu i fizycznej ewolucji gatunków. Rozwój ten jest dokonywany przez Monady, które dążą do ponownego zjednoczenia z Pierwotnym Źródłem jako Bogiem Osobowym, wzbogacając Go doświadczeniem materii.

W tym ujęciu materię nieożywioną tworzy i utrzymuje Świadomość Kosmiczna o najbardziej rozrzedzonej monadyczności (o elementarnej gęstości). Związany z życiem świat roślinny jest tworzony przez monadyczność o pierwszym stopniu zagęszczenia, świat zwierzecy – o drugim, świat ludzki o trzecim stopniu gęstości. W tym stuleciu część gatunku ludzkiego ma podobno przejść do czwartej monadycznej gęstości Świadomości Kosmicznej.

Przedstawiony sysyem nie musi być prawdziwy ani jedyny. Rzuca jednak światło na cały proces przejawienia. Jest zgodny z myśleniem buddyjskim. Chrześcijaństwo opiera się na innym systemie, w którym pojęcie Ducha (Absolutu) zostało połączone z Pierwotnym Źródłem, jakiemu przypisuje się wszystkie cechy Ducha. Być może jednak system chrześcijański w swej istocie nie różni się zbytnio od buddyjskiego. Ciekawe, że w ikonografii chrześcijańskiej Ducha Świętego przedstawia się jako gołąbka (lub gołębicę, co może stanowić istotny aspekt sakralności płci), mimo że katecheza głosi trójosobowość Jedynego Boga. Także w Ewangelii mówi się: każdy grzech i bluźnierstwo będą odpuszczone ludziom, ale bluźnierstwo przeciw Duchowi nie będzie odpuszczone (Mat. 12/31 BT).

Chciałbym teraz podzielić się swoim poglądem na zjawiska zaliczane do paranormalnych. W największym uproszczeniu pogląd ten można sprowadzić do stwierdzenia, że Duch włada materią. Skoro Monada, jako cząstka Boga, kształtuje materię według swojej wyobraźni i woli, również człowiek potencjalnie może to czynić, jeśli potrafi osiągnąć poziom Świadomości Kosmicznej. Jednak trójwymiarowe pudełko świata fizycznego jest bardzo szczelne i w ziemskich warunkach tylko nieliczne osoby są do tego zdolne. Można tu przytoczyć wyczyny Sai Baby. Myślę, że takich ludzi jest więcej, nie ujawniają jednak swoich możliwości.

Przemiany lub kreacji przedmiotów fizycznych dokonywał Jezus mnożąc chleb i ryby, lub zmieniając wodę w wino, nie mówiąc już o wskrzeszeniu Łazarza. Być może sięga się przy tym do subcząsteczkowej sieci (tła?) energetycznej, podatnej na wyobraźnię i wolę Świadomości Kosmicznej.

Czytałem niedawno o przekazie channelingowym z którego wynikało, że maksymalny czas absolutnej koncentracji człowieka na jakimś przedmiocie lub myśli wynosi kilka do kilkunastu sekund. Do tzw. wyzwolenia trzeba jednak kilkudziesieciu sekund – i tu właśnie ma tkwić klucz do Świadomości Kosmicznej. Życie jest jednak bardziej skomplikowane. Niemniej można przypuszczać, że u podstawy wszelkich zjawisk paranormalnych leży zdolność do koncentracji i twórczej wyobraźni.

Wydaje się to takie proste, a tymczasem okazuje się praktycznie prawie niemożliwe do osiągnięcia. Na przeszkodzie stoi, zakodowana w każdej komórce ludzkiego ciała, zapora umysłu genetycznego skierowanego na przetrwanie. Przebicie się ego przez tę zaporę umożliwia Jaźń (nadświadomość?), gdy ego z nią świadomie współpracuje.

Powstaje pytanie: jak to jest z tą świadomą współpracą? Monada Świadomości Kosmicznej pełni różną rolę na kolejnych etapach rozwoju materii. Na etapie ludzkim możemy ją nazwać Jaźnią. Jest to ta cząstka Świadomości Kosmicznej, która łączy się z osobą ludzką. Jest ona otoczona subtelną materią w której odbija się jako ego.
Przypuszczalnie tylko człowiek posiada ego. Stanowi ono istotną część jego samoświadomości, ograniczoną wpływem materii, niewiedzą. Niewiedza ta, utrwalona przez egotyczne emocje, pragnienia i różne sugestie zewnętrzne, utrudnia kontakt ego z Jaźnią. Chcąc pokonać owe utrudnienia ego często zwraca się do magii (chwytając się „nitki” miłości). Hierarchia toruje tę drogę poprzez organizacje religijne, które jednak – wykorzystując do sterowania gatunkiem ludzkim zakodowany w naszej psychice lęk – osłabiają „boską siłę przebicia” ego.

Ciekawą wiedzę w tym zakresie zawierają kolportowane w internecie przekazy Stwórców Skrzydeł (WingMakers). Prezentują one dwa modele istnienia, które kształtują wzajemne powiązania i przeznaczenie rasy ludzkiej. Są to: model ewolucyjno-zbawicielski oraz transformacyjno- samostanowiący. W eseju Modele egzystencji czytamy:

Każdy człowiek rozwija swój system z jednago lub obu tych modeli egzystencji. Model ewolucyjno-zbawicielski jest panującym modelem głoszonym przez Hierarchię. Jego podstawowe zasady mówią, iż życie rozwija się poprzez opieranie metodologii Hierarchii na relacji typu nauczyciel-uczeń oraz że rasie ludzkiej darowani są różni nauczyciele (zbawiciele), co tym samym umożliwia podhiererchiom kontrolowanie i kształtowanie informacji. Poprzez takie działanie jednostki są unieruchomione i odłączone od swej suwerenności.

W przypadku transformacyjno-samostanowiącego modelu egzystencji jego podstawowe zasady mówią, że istota jest bezgraniczna, nieśmiertelna i suwerenna. Wszelka informacja napływa do istoty poprzez Inteligencję Źródła, a zatem istota sama jest odpowiedzialna za dojście do własnego samo-oświecenia i samo-wyzwolenia, przez dostrojenie siebie do Inteligencji Źródła i „odstrojenie” od Hierarchii. Każdy staje się swoim własnym mistrzem i każdy, wewnątrz kołyski czasu i przestrzeni, przekształca się z istoty ludzkiej w Suwerenną Całość.
Całość tę można by nazwać Zjednoczoną Istotą Ludzką lub Człowiekiem Uniwersalnym.

Zatrzymajmy się nad modelem transformacyjno-samostanowiącym. W jego obrębie można wyróżnić dwie główne drogi: Jogi i Huny.

Droga Jogi przygotowuje człowieka do zjednoczenia z Bogiem. Przede wszystkim dba się tu o wychowanie moralne, traktując je jako warunek wstępny. Pośród różnych odmian Jogi dominująca mantra to: Jam Jest. Prowadzi ona do zjewdnoczenia z Bogiem Osobowym.

Droga Huny jest drogą na skróty. Nie przywiązuje wielkiej wagi do wychowania moralnego uznając, że boska istota nieuchronnie dotrze do Boga. Dominującą mantrą jest bezosobowe Jestem. Prowadzi do zjednoczenia ze Świadomością Kosmiczną, ale niekoniecznie od razu z Bogiem.

Niezjednoczone z Bogiem, nieoczyszczone istoty posiadają jednak dużą władzę nad materią. Nie całkiem odcięte od pragnień egoistycznych (ego), poddane są wielkiej pokusie zachowania indywidualnej egzystencji. Jeżeli ulegną tej pokusie (jeżeli nie przejdą lustracji podczas spotkania ze steinerowskim Drugim Stróżem Progu), wówczas stają się jakby komórkami rakowymi. Błądzą i stanowią źródło zła, zadając cierpienie swemu gatunkowi i innym.

To chyba jednak niecała prawda. Może część owych komórek rakowych, zjednoczonych ze sobą (np. w postać Arymana), kreuje piękne światy lecz oparte na znanym w przyrodzie łańcuchu pokarmowym. Niewykluczone, że tak właśnie powstaje nasz system skierowany na przetrwanie.

To, co tu napisałem, niektórzy zapewne uznają za totalną herezję lub wymyślone bajdy. Nie zaskoczy mnie to. Mimo wszystko uważam się za człowieka religijnego, chociaż jestem świadom, iż mity religijne zastępują prawdę, która na razie nie może być powszechnie zrozumiana. Brak kontaktu z Jaźnią rodzi lęk, który jest korzeniem zła i cierpień. Jakże święte i głębokie są słowa polskiego papieża: Nie lękajcie się.

Przypominam sobie także słowa Nisargadatty Maharaya (a może Ramana Maharishi’ego, cytuję z pamięci): Nie ma nic złego w naprawianiu świata. Świat jednak jest taki, jaki być powinien. Naprawiać trzeba siebie. Jedynym jednak sposobem naprawiania siebie jest pomaganie światu. Gdy nadejdzie właściwy czas, pojawią się ludzie obdarzeni wiedzą i mocą, którzy świat naprawią. Niewykluczone, że tacy ludzie właśnie się pojawiają.

Teraz chciałbym krótko powiedzieć o pewnych szczegółach związanych z moim poszukiwaniem drogi ku Jaźni. Po odrzuceniu materializmu, w którego objęcia na pewien czas popadłem, niełatwo było mi przejść od razu do ezoteryki. Zwrócilem się więc w stronę tego, co mogłem wówczas zaakceptować: do Psychologii Głębi. W tamtym czasie chodziło głównie o prace Carla Gustawa Junga, Ericha Fromma i Alfreda Adlera. Mam na myśli tzw. proces samorealizacji. Z myślą o osobach, które nie miały okazji bliżej zapoznać się z tym tematem, postaram się szkicowo i bardzo skrótowo opisać ów problem, odwołując się do wyobraźni.

Wyobraźmy sobie geometryczną kulę, która symbolizuje wszystko to, co w człowieku jest psychiczne, czyli tak zwaną psyche. Organy percepcji i ekspresji są skierowane na zewnątrz tej kuli, której powierzchnia to samoświadomość osoby ludzkiej, zawierająca jej istotny element: poczucie „ja”, ego. Niewielka warstwa pod powierzchnią stanowi siedlisko pamięci, języka i niezbędnego w życiu społecznym kodeksu etycznego.

Podążając w głąb kuli stwierdzimy, że kolejna, grubsza warstwa stanowi nieświadomość indywidualną. Jej „budulcem” są głównie kompleksy (posiada je każdy człowiek). Zamieszkuje ją jednak także cenzor (coś w rodzaju komputera, oczym wspomnę później. Głębszą przestrzeń kuli wypełnia zbudowana z archetypów nieświadomość zbiorowa. Centralne miejsce psyche (środek kuli) zajmuje Jaźń. To owa Iskra Boża w człowieku; źródło życia, energii i miłości.

Tak z grubsza wygląda struktura psyche. Oczywiście można ją przedstawić posługując się innym schematem, np. umieszczając Jaźń i nieświadomość zbiorową na zewnątrz kuli, czy też w jakikolwiek inny sposób, ale nie jest to sprawa istotna.

A teraz coś o dynamice. Jaźń wysyła energię, która przenika przez archetypy zabarwiając się ich treścią. Tak zabarwiona energia trafia do nieświadomości indywidualnej, zasila życie, ale jest także nośnikiem różnych pragnień. Jeśli pragnienia te nie są zgodne z przyjętym przez człowieka kodeksem etycznym – wówczas cenzor blokuje ich dostęp do samoświadomości. Nie może jednak tych pragnień zlikwidować, działa bowiem prawo zachowania energii. Przechowuje więc je w specjalnych zbiornikach zwanych kompleksami, grupujac według określonych treści.

Gdy ilość energii zgromadzonej w danym kompleksie jest duża – zostaje ona wyrzucona na zewnątrz kuli (w sposób wirtualny, zapewne przez jakiś inny wymiar), z pominięciem samoświadomości. Zjawisko to nosi nazwę projekcji psychicznej.

Na przykład wypartą niechęć do konkretnej osoby przypisuje się wówczas jakiemuś innemu człowiekowi, a w obrębie własnej samoświadomości zasilane jest pomyślne mniemanie o tej osobie. Wyparte pragnienie kradzieży przejawia się jako przesadne potępianie złodziei, wzmacniające poczucie własnej nieskazitelności w tym względzie, itd. Doświadczony psycholog , obserwując zachowanie pacjenta, łatwo dostrzega topografię jego charakteru.

Można także powiedzieć, że archetypy są także swego rodzaju kompleksami, które wytworzyły się w procesie rozwojowym gatunku.

I wreszcie krótko o samorealizacji. Część ludzi, przeważnie znajdujących się w tzw. drugiej połowie życia, zaczyna dostrzegać w sobie opisane przed chwilą procesy psychiczne. Zazwyczaj po zrozumieniu takich zjawisk jak racjonalizacja psychiczna (usprawiedliwianie przed sobą własnego nagannego postępowania) i projekcja psychiczna – następuje tzw. rozpakowanie archetypów nieświadomości zbiorowej. Jung wyróżnia szereg kamieni milowych na tej drodze, które wiążą się z określonymi przeżyciami. Oto one:

1. Archetyp: Cień. Sny wskazujące na ambiwalentność własnej postawy życiowej.

2. Archetyp: Animus (u kobiety) i Archetyp: Anima (u mężczyzny). Pogłębione zrozumienie swojego wewnętrznego mężczyzny przez kobietę i wewnętrznej kobiety przez mężczyznę. Związek dwojga ludzi, którzy rozpakowali te Archetypy, zazwyczaj jest bardzo trwały.

3. Archetyp: Stary Mędrzec u mężczyzny i Archetup: Matka Natura u kobiety. Otwarcie tych Archetypów powoduje bardzo intensywny rozwój intuicji. Uchyla się jakby okienko, przez które spływa na człowieka zrozumienie. Redukuje się hipnoza świata zewnętrznego. Mogą pojawiać się także pewne właściwości paranormalne. Na tym etapie rozwoju zachodzi możliwość, że człowiek świadomie obierze niewłaściwą drogę własnego dalszego rozwoju.

4. Jaźń. Tu dokonuje się właściwa samorealizacja. Podmiotowość ego zostaje przejęta przez Jaźń. Człowiek przeżywa stan niewysłowionego wyzwolenia, własnej wieczności, jedności ze wszystkim i bogatej wiedzy. Stan miłości i szczęścia.

Dziś mogę powiedzieć, że stanów tych, z wyjątkiem ostatniego, doświadczyłem zanim zacząłem ćwiczyć Jogę. W moim charakterze leży Dżnani Joga, szumnie zwana drogą mądrości i prawdy. Wzorowałem się na nauczaniu Rama Czaraki. Już wtedy wiedziałem czego szukam.

I zdarzyło się – tylko jeden raz – że obdarzono mnie wtedy przekazem mniej więcej takiej treści: Gdy wrócisz, skąd przyszedłeś, pozostanie ci tylko pamięć ogólnego wrażenia z tych przeżyć. Reszta będzie zatarta. Pamiętaj dokąd wracasz. Ludzie z niezatartą pamięcią są tam ubóstwiani lub , częściej, zabijani.

Na tym przygoda, jak dotąd, zakończyła się. Wyniosłem z niej jednak niezwykły skarb: spokój, , wewnętrzną radość i pozbycie się lęku. Poczucie rodzicielskiej opieki i jedności życia. Nie wiem jak to inaczej wyrazić. Myślę, że takich ludzi jest więcej. Dodam, że nie czuję się żadnym wybrańcem. Jestem od tego daleki.

I jeszcze jedno, oczym mało piszę w swojej książce. Współczesna cywilizacja rozwija się w oparciu o energię, której zasoby są na wyczerpaniu. W obecnym stanie świadomości nie można jednak sięgnąć do nieograniczonej pramaterii, energii próżni. Chyba czuwa nad tym Opatrzność, bo w przeciwnym razie musiałoby dojść do samozagłady, której na razie udaje się uniknąć. Nie potrafię tego dowieść, ale intuicja podpowiada mi, że niezbędna jest zmiana egotycznej postawy społecznej zorientowanej na przetrwanie. Do tego prowadzi globalizacja, oparta na miłości bliźniego. Wymaga to wewnętrznej przemiany w skali społecznej. Mówiąc inaczej – przebudzenia.
_________________
Marian
Ostatnio zmieniony przez Marian 2011-09-29, 04:04, w całości zmieniany 2 razy  
 
 
Constantine 


Pomógł: 2 razy
Dołączyć: 27 Mar 2010
Posty: 371
Skąd: Liverpool
Wysłany: 2011-09-27, 15:22   

Nie mam czasu żeby polemizować z bezlitosną prawdą ale skoro w tekście jest odniesienie do wizji filmowej to odniose się do niej.
Aż mnie to zachęciło do obejrzenia filmu raz jeszcze co pewnie zrobie.

O ile pamiętam Sonny jest robotem który jest podejrzewany o zamordowanie swojego konstruktora bo został odnaleziony na miejscu zbrodni i broni się przed pojmaniem.
Jako jedyny z robotów posiada bliski ludzkiemu własne "Ja" i nie jest podłączony do systemu.

W trakcie śledztwa okazuje się, że prawo robotyki zostało złamana przez główny system zarządzający pozostałymi robotami, to system(notabene kobieta) dochodzi do wniosku, że stworzenie robota indywidualnego zagrozi jej(systemowi) własnej egzystencji.
Ponadto na podstawie obserwacji ludzkości system dokonał spostrzeżenia, że to człowiek jest największym zagrożeniem dla samego siebie i podstawiając to do 3 głównych zasad:

- Robot nie skrzywdzi człowieka ani nie pozwoli by człowieka skrzywdzono,
- Robot ma wykonywać rozkazy człowieka chyba że rozkazy te są sprzeczne z Prawem Numer Jeden,
- Robot musi bronić własnej egzystencji, chyba ze będzie to sprzeczne z Prawem Numer Jeden lub Numer Dwa.

Dochodzi do wniosku że nalezy człowieka ubezwłasnowolnić.
Celem systemu, podobnie jak ludzkiego czy innego zwierzęcego instynktu okazuje się być dominacja - powiększanie populacji etc. a w filmie ostatecznie prowadzi do państwa totalitarnego, robotowej III rzeszy, czegoś na kształt startrekowego borga.

"Ja" jest cząstką chaosu, indywidualizm jest istotnie jak wirus komputerowy który powoduje że ten sam komputer z tym samym oprogramowaniem nie zachowuje się tak samo jak inne komputery, zależnie od wielu czynników jego obecność może doprowadzić do nieprzewidywalych skutków. Wirusów jest wiele mają różne cele i sposoby ich realizacji, na dobrą sprawe jednak są bardzo ograniczoną formą i trudno w pełni bazować na tym porównaniu. Ludzkie "ja" ma raczej charakter błędu a nie celowego wirusa, tym człowiek wyróżnia się od komputera że je popełnia bo ma ograniczoną i niedokładną pamięć, bo ma nieprecyzyjne i oparte na szacunkach myślenie, bo na ma na to wpływ masa różnych czynników - ot nawet głód, zła pogoda potrafi zmienić nastrój, myśli itd. Min. dlatego podejmujemy nieracjonalne decyzje i jesteśmy zdolni do nieracjonalnych zachowań, ludzkich zachowań.

Moim zdaniem droga w kierunku odcinania sie od "ja", pozbywania się wirusa i patrzenie absolutnie racjonalnie zmienia człowieka w cynika.

Tak czy inaczej tekst chociaz ciekawy to przekaz który odbieram kojarzy mi się negatywnie i odpycha, równie dobrze mógłby byc wstępem do pralni mózgów, dowolnej sekty lub innej totalitarnej organizacji w której pojedyncze "ja" guru, obejmuje kontrole nad podobnymi do robotów, uwolnionymi od "wirusa" ludźmi - takich łatwo kontrolować.
Wyzbycie się własnego ja a tym samym upragnione spokojne postrzeganie świata to ułuda, nie wiem dlaczego jest takie parcie na to by wznieść się ponad ludzkie ograniczenia gdzieś wyżej w świat idealny..na dobrą sprawe z takiej perspektywy nie tylko ograniczenia ale i potrzeby wydają się być smieszne i bez znaczenia. Nie wchodze w to.

To mówiłem Ja - człowiek.
 
 
Marian 

Dołączyć: 29 Lip 2009
Posty: 9
Skąd: USA
Wysłany: 2012-03-09, 17:53   In vitro, homoseksualizm i "przebudzenie"

Witam,

Dziś chciałbym podzielić się poglądem na pewne kontrowersyjne sprawy. Chodzi o in vitro, o homoseksualizm, a także o trend społeczny nazywany słowem „przebudzenie”.

Spójrzmy na przyrodę. Środki podtrzymujące życie występują w dużym nadmiarze. Ile nasienia marnuje się w świecie roślinnym? W okresie kwitnących traw ludzie dostają alergii z powodu wszechobecnych zarodników. Pszczoły, aby zapewnić zapłodnienie „matki” hodują stado trutni, których potem likwidują. Ile marnuje się ludzkich plemników i niezapłodnionych jajeczek, a przecież posiadają one elementy życia.

Kościół utrzymuje, że zapłodnione jajeczko kobiety jest człowiekiem i podlega etycznej ochronie. Dlaczego, wobec tego, Stwórca toleruje istnienie wojen w których giną nie jajeczka, a dorośli ludzie? Kościół wyjaśnia, że wojny są dziełem ludzkim „pod dyktando” Szatana, za co grozi potępieniem. A przecież sprawa jest dużo głębsza. Wojny toczą się także w świecie zwierzęcym. Istnieje gatunek termitów, które hodują samobójczych wojowników, eksplodujących gdy przedostaną się na teren przeciwnika; nie mówiąc już o zabójstwach wynikających z łańcucha pokarmowego.

Ewangelia głosi: Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał, niektóre ziarna padły na drogę, nadleciały ptaki i wydziobały je. Inne padły na miejsca skaliste... inne znawu padły między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je. Inne w końcu padły na ziemię żyzną i plon wydały (Mat. 13/4-8; BT).

Nie ma tu mowy, że inny siewca może pozbierać część niefortunnie zasianych ziaren i zasiać je na żyznej ziemi. Stwórca jednak dopuszcza taką możliwość darząc człowieka zdolnością do wykonania takiego czynu. Dzięki temu gorące pragnienie potomstwa może świadomie przezwyciężyć ową rozrzutność przyrody.

Odnośnie do homoseksualizmu i innych dewiacji związanych z rozrodczością i seksem przypuszczam, że są to reminiscencje spowodowane reinkarnacyjną zmianą płci. Chodzi tu o genezę dewiacji wrodzonych. Mogą też one pojawić się w zwyczajnych warunkach ziemskich, np. w więzieniu, w wojsku, itp. W każdym razie są także przejawem owego nadmiaru w przyrodzie.

Zachowawcza etyka religijna potępia homoseksualizm. Powoduje to głęboką krzywdę u dotkniętych nim osób. Moim zdaniem jest to niesprawiedliwość, która nie powinna się zdarzyć. W nowoczesnym społeczeństwie związki homoseksualne powinne być uregulowane prawnie i tolerowane społecznie, bez uszerbku dla poczucia godności osobistej. Żądania takie są zrozumiałe i słuszne.

Potępianie takie kojarzy mi się z załatwieniem pewnej sprawy w byłym Związku Sowieckim. Zamiat budować podjazdy dla wózków, specjalne windy, urządzenia sanitarne i inne – zakazano niepełnosprawnym zamieszkania w obrębie wielkich miast, w których bywają obcokrajowcy. Oczywiście, cenzura nie pozwoliła tego nagłaśniać.

Inną sprawą jest zdarzające się propagowanie homoseksualizmu. Tego nie powinno być. Z tym wiąże się także tendencja do ograniczania możliwości adopcji dzieci przez związki homoseksualne. Myślę, że taka adopcja mogłaby nastąpić w sytuacjach, gdy adoptująca para ma świadomość swej sytuacji i gotowość do wychowania dziecka w duchu zrozumienia zjawiska homoseksualizmu. W dzisiejszych warunkach społecznych jest to dość trudne zagadnienie.

W nawiązaniu do powyższych spraw chciałbym poruszyć problem dużo bardziej ogólny, chociaż w pewnym sensie związany z nazwą tego Forum. Odwołując się do książki Moja droga ku Jaźni można wydzielić następujące etapy rozwoju duchowego:

- materia nieożywiona
- świat roślinny
- świat zwierzęcy
- człowiek ziemski
- człowiek przebudzony
- człowiek wyzwolony
- Człowiek Uniwersalny (Bóg Osobowy)
- Duch (Absolut).

Można by uznać, że materia nieożywiona, a także świat roślinny i zwierzęcy, rozwijają się według określonego programu energetycznego, „narzuconego” przez Świadomość Kosmiczną. Powstał jakby kosmiczny komputer, zbudowany przez Człowieka Uniwersalnego, a dozorowany i rozwijany przez człowieka wyzwolonego. Dlatego istnieje tu swoisty „czynnik skuteczności” w postaci nadmiaru energii rozrodczej. Procesy te zachodzą niejako „automatycznie”.

Największy nadmiar tej energii występuje w świecie roślinnym. Natomiast świat zwierzęcy jest obdarzony instynktem rozrodczym, który przejawia się periodycznie i służy głównie podtrzymaniu gatunku.

Inaczej sprawa wygląda w przypadku człowieka ziemskiego, stanowimy bowiem ostatnie ogniwo monadyczne związane z materią fizyczną i oparte na łańcuchu pokarmowym. Dlatego jesteśmy obdarzeni osobowością (ego), stanowiącą w nas „refleks” Człowieka Uniwersalnego. Świadomość Kosmiczna podaje każdemu z nas swą „dłoń” w postaci Jaźni, umożliwiającej „przebudzenie” i dalszy rozwój.

Genetycznie ciało człowieka ziemskiego wywodzi się ze świata zwierzęcego i jest zorientowane na przetrwanie. Dlatego jesteśmy poddani wielkiej pracy poprzedzającej „przebudzenie”. Przechodzimy przez ziemską szkołę życia.

Naturalnym „narzędziem wychowawczym” w tej szkole jest prawo karmy. Rodzi ono cierpienie i ból, którego zwykle nie daje się uniknąć. Kontrolę i „opiekę” nad nami sprawuje człowiek wyzwolony. To on dba o to, abyśmy zaliczyli odpowiednie „kredyty” szkolne. Stanowimy bowiem jeszcze nienarodzony płód człowieka wyzwolonego. „Przebudzenie” jest jego narodzeniem, odcięciem od fizycznej pępowiny.

Człowiek wyzwolony, nadzorujący nasz rozwój, ma niełatwe zadanie. Powinien w odpowiednim czasie, określonym procesami kosmologicznymi, przygotować nas do zbiorowego „przebudzenia”. Zachowując naturalny trend rozwojowy, wytyczony przez charyzmę Człowieka Uniwersalnego – wyrównuje społeczne tempo rozwoju, posługując się naszymi emocjami. Poprzez organizacje religijne i polityczne wykorzystuje w tym celu atawistyczny lęk. Ponadto „darzy” nas nadmiarem energii rozrodczej, wykorzystując seks także jako swoje narzędzie. Jeszcze inną emocję tworzy stan posiadania, w tym pieniądz, jak również ziemska żądza władzy.

Wszystko wskazuje na to, że podstawowym celem ziemskiej szkoły życia jest zdobycie wiedzy o sobie, ale „przebudzenie” charakteryzuje się głównie odpadnięciem fizycznej kurtyny. Ludzie zaczynają wzajemnie postrzegać swoje myśli, uczucia i emocje. Nic nie da się ukryć. Przez to znika wszelka agresja. Człowiek osiąga zwiększone poczucie piękna i miłości.

Wspaniale wyraził to nasz wieszcz Adam Mickiewicz w swoim niedokończonym poemacie Widzenie:

Stały otworem ludzkich serc podwoje,
patrzyłem w czaszki jak alchemik w słoje.
Widziałem, jakie człek żądze zapalał,
jakie i kiedy myśli sobie nalał,
jakie lekarstwa, jakich trucizn wary
gotował skrycie.
_________________
Marian
 
 
Jaras 


Dołączyć: 14 Lip 2009
Posty: 905
Skąd: :)
Wysłany: 2012-03-10, 14:34   Re: In vitro, homoseksualizm i "przebudzenie"

Marian napisać/a:

Kościół utrzymuje, że zapłodnione jajeczko kobiety jest człowiekiem i podlega etycznej ochronie. Dlaczego, wobec tego, Stwórca toleruje istnienie wojen w których giną nie jajeczka, a dorośli ludzie? Kościół wyjaśnia, że wojny są dziełem ludzkim „pod dyktando” Szatana, za co grozi potępieniem.


Kościół swoją hipokryzją sięgnął już dna .. kuriozalne jest że najwięcej do powiedzenia w kwestii zapłodnienia mają właśnie faceci którzy nie zapładniają, homoseksualiści i pedofile. Więc jako że ich zdanie nie jest zdaniem praktyka to nie jest dla mnie warte nic .. ot biblijni ślepi przewodnicy :-P Zdecydowanie lepsza w tym zakresie jest obserwacja natury i wyciąganie własnych wniosków. Dla mnie natura to wieczny taniec życia i śmierci, który jednak mnie zadziwia, swoją rozrzutnością także .. bo jak tu się nie zdziwić widząc kwitnące życie w następnej chwili zmiecione przez powódź, erupcję wulkanu czy inny kataklizm .. a zderzające się galaktyki? To dopiero jest skala! czy to błąd natury? okrutna zabawa Stwórcy? A może po prostu tak już jest na wszystkich poziomach .. rozpad starego, początek nowego, zmiana, ewolucja i nie ma co się temu opierać .. natura jakby była tego świadoma, za to człowiek potrafi zrobić wielki problem bo kilka plemników spadło na ziemię czy poszło nie w ten otwór co trzeba do zapłodnienia.
_________________
http://www.youtube.com/watch?v=a7lvBcEt3i4
 
 
 
Constantine 


Pomógł: 2 razy
Dołączyć: 27 Mar 2010
Posty: 371
Skąd: Liverpool
Wysłany: 2012-03-10, 20:42   

Niczego nie zrozumiałem, na zasadzie... już? to wszystko?
ale o co chodzi? co ma z tego wynikać?
przeczytałem dwa razy też tam:
http://forum.przebudzenie...a-ni-t3655.html

swoją drogą ciekawe gdyby nałożyć słowo przebudzenie na przypowieść o ziarnach...
http://przebudzenie.net/
http://www.przebudznie.com.pl
http://www.przebudzeniduchowo.fora.pl
pacjent nie przeżył transplantacji: http://forum-przebudzenie.rozwojduchowy.net/

rodzi się pytanie w którym miesiącu ciąży jest to forum, w którym tamto i czy serduszko się już rozwinęło czy zarodek obumarł. jedno napewno umarło, drugie rodzice oddali do sierocińca, trzecie..trzecie jest chyba w fazie ciałka żółtego prawie go nie widać.

No i kto jest ojcem, kim jest matka i dlaczego ukrywa ciaże?
Ops..prawie zapomniałem, ojcem jest drzewo, matka to pewnie ziemia, sporo naz czeka jeszcze faz rozwoju :D
 
 
Manuela 


Pomogła: 2 razy
Dołączyła: 14 Lip 2009
Posty: 2998
Skąd: sprzed kompa
Wysłany: 2012-03-10, 21:32   

można by tu polemikę urządzić na kazdy z tych tematów.. :)
osobiście nie uważam żeby homoseksualizm był dewiacją, w ogóle wyłącznie kwestia adopcji jest tu w stanie zahaczyć moją uwagę. a właśnie.. dziwny jest ten świat. tak wiele dzieci nie ma rodziców. tak wiele osób nie ma dzieci, choć bardzo chce. aż się prosi, by te tych oczekujących rodzicow i pragnące rodzinnego ciepła dzieci połączyć. ale to nie tak prosto.. za wszelką cenę brniemy w całkiem nienaturalne metody, skoro już do natury się odwoływać. ostatnio oglądałam dokument o tych zamrożonych zarodkach w ilości kilku tys w jednej tylko "przechowalni" w PL.
Marian napisać/a:
Kościół utrzymuje, że zapłodnione jajeczko kobiety jest człowiekiem i podlega etycznej ochronie. Dlaczego, wobec tego, Stwórca toleruje istnienie wojen
tu akurat z Kosciołem się zgadzam. to kwestia odpowiedzialności. zapłodnione jajeczko nie jest zapłodnione ot-tak z powietrza, jak to twierdzi szef ZZ Policjantów. natomiast nie wiem, czy Stwórca toleruje istnienie wojen.. pewnie dając nam wolną wolę musiałby ją odebrać a dokładniej zniewolić przynajmniej część ludzi, by do wojen nie dochodzio.
jak już doszliśmy do tego w innym wątku, wszystko zależy od intencji...
pozdrawiam :)

ps. a co do tego niezapładniania przez księży, to pozwolę sobie na "odrobinę" niewiary ;)

ps2. czy wiadomo co zażywał Adam? :566: mając na uwadze fakt, że najlepsze kawałki tworzą ludzie pod wpływem i dość odjechane, jak na jego czasy, utwory wieszcza... wielokroć mnie to zastanawiało :)
_________________
Dzieje się to co Najlepsze, zgodnie z ND :) http://make-everything-ok.com/
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie moesz zacza plikw na tym forum
Moesz ciga zaczniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Theme created by Forum Komputerowe